O 15.00 Wyciągnęła z torby odsyreniacz i spryskała się. Po sekundzie puściła przycisk i schowała buteleczkę do torebki. Dzieci wzięły swoje łóedeczki i zaczęły puszczać je po wodzie. Daria przebrała lalkę w marynarskie ubranko i posadziła w łódce. Już po chwili każdy statek przewoził pasażera. W jednym dla odmiany, zamiast lalki siedział straszliwy smok. W końcu powstała cała historia: statek wiozący pannę młodą i jej ,,marynarską" koleżankę został zaatakowany przez smoka. Bezbronne damy z opresji uratowała pielęgniarka. Kiedy Ginny zauważyła, że nadeszła pora obiadu wyciągnęła kanapki z dżemem i rogaliki. Już za chwilę zniknęły wszystkie rogaliki popite pomarańczowymi soczkami. Kanapki zostały na razie schowane. Wyjęto natomiast krakersy, makaroniki oraz pokrojoną w plasterki roladę. Dzieci nie wróciły do zabawy w rzeczce, ale wyjęły bańkownice i zaczęły bawić się wspólnie - dwójka puszczała bańki, a dwójka ,,pękała" je. Przy zabawie było mnóstwo śmiechu, zwłaszcza gdy dołączyli się dorośli. I zanim się spostrzegli leżeli na ziemi śmiejąc się. Zabawa wzmogła apetyt, więc już po chwili zniknęły oba opakowania krakersów i butelka ,,Napoju".
O 19.00 Zielone źdźbła trawy, przyciskało do ziemi pudełko po makaronikach, a fioletowa bibułka podrygiwała na wietrze. Tuż obok dojrzeć można było patyczki po lizakach i papierek z czekolady. Na kocu leżała dwójka dzieci zmęczonych zabawą. Ich oczy powoli zamykały się. Gdy wreszcie usnęły, brunetka siedząca obok przykryła je niebieskim kocykiem. Maleństwa oddychały równomiernie, a niedaleko bawiła się kolejna dwójka - dwie dziewczynki puszczające latawce. Natomiast dorośli siedzieli na kocu i śledzili swoje dzieci.
Teraz Dzieci zmożone snem legły na kocu. Miejsce pikniku było już posprzątane, został jedynie koc, czekoladki i kiść winogron. Dorośli czuwali nad bezpieczeństwem pociech. No może niekoniecznie, zajęci własną rozrywką. Najpierw rzucali w siebie winogronami, robiąc konkurs kto więcej złapie, a gdy wszystkie przepadły, czy to w trawie, czy w ustach roześmianej pary usiedli na brzegu strumyka i zanurzyli stopy w zimnej wodzie. Siedząc raczyli się czekoladkami z nadzieniem. Gdy i te zniknęły, prędzej czy później musieli poderwać się i zebrać do domu. Schowali koc, ostatnie śmieci i zebrali się. Ginny wzięła torbę, kosz i Kasię, a Daniel Michała i Darię. Niestety nie dali rady wziąć Natalki i musieli obudzić dziewczynkę. Powoli, zaspani ruszyli do domu.
|