Ania przyszła tutaj z całą gromadą z domu dziecka oraz swoim rodzeństwem. To ona była tu szefem. Znalazła idealne miejsce w cieniu gdzie z Wiktorią rozłożyły wszystkie koce. Wyjęły także piłki, hula-hop, frisbee i parę innych zabawek tego typu. Dzieci od razu rozbiegły się bawić. Arek i Zosia wyraźnie cieszyli się możliwością spotkania ze starymi przyjaciółmi. Ania zauważyła że tylko Amentia siedziała w cieniu i czytała książkę, nawet 2-letnia Amelka bawiła się pluszakami na słońcu. Dziewczyna podeszła do siostry. -Dlaczego nie pójdziesz pobawić się z kolegami i koleżankami? - Zapytała z nieskrywanym zdziwieniem. -Nie mam tu koleżanek. Nie lubię ich. Poza tym, nie chcę się opalić. - 6-latka spojrzała na nią chłodno. Anię zaskoczyło zachowanie siostrzyczki. Postanowiła jednak dać jej spokój i wróciła do przyjaciółek które moczyły nogi w jeziorze. Usiadła obok nich robiąc to samo co one. Żadna z nich jednak nie odzywała się. Wszystkie miały głowy zaprzątnięte tą samą myślą - uda się? Nagle kątem oka Wiktoria zauważyła że Jacek, jedno z najmłodszych dzieci podchodzi niebezpiecznie blisko łabędzia próbując dźgnąć go patykiem. Musiała zareagować natychmiast. Wskoczyła to wody i podbiegła, niszcząc ubrania - chłopiec był już w kostiumie kąpielowym, ona jeszcze nie. Zabrała mu patyk i odciągnęła na bok, zanim rozzłościł łabędzia. Pozostałe dziewczyny podniosły głowy zdziwione. -Wiesz, jakie to było niebezpieczne?! Zdajesz sobie z tego sprawę że łabędzie gryzą i mogło ci się coś stać?! - Zaczęła na niego krzyczeć. -Hej, co się stało? - Podeszła szybko Ania. -Ten mały idiota próbował zadźgać łabędzia patykiem. - Syknęła Wiktoria. -Ale tego nie zrobił, tak? - Ania spojrzała na Jacka, który kiwnął głową bliski płaczu. -Bo go powstrzymałam! Gdyby nie ja, pewnie by to zrobił a teraz by ryczał że się wkurzył. -Dobra... daj sobie spokój, to jeszcze dziecko. Będziesz pamiętał żeby na przyszłość tak nie robić? -T-T-Taak! - Wydukał chłopczyk. Ania westchnęła i odprowadziła go do reszty dzieci. Poprosiła Arka by w miarę możliwości uważał na malucha. Dalsza część dnia minęła raczej spokojnie. Młodsze dzieci dobrze się bawiły, starsze zresztą też. Tylko Amentia siedziała sama. Nie miała ochoty bawić się z pospólstwem. Miała swoje rozrywki, bardziej wyrafinowane. Włączyła się dopiero na pikniku, gdy zgłodniała. Po skończonym posiłku jednak wróciła do lektury. Niedługo później ekipa z domu dziecka zebrała się, musieli już wracać do siebie. Rodzina Yagami odprowadziła ich wzrokiem. Ania miała nadzieję że Wiktoria i Martha dadzą sobie radę z tak dużą grupą, wyglądało jednak na to że nie będą mieć żadnych problemów z powrotem. Gdy zniknęli im z pola widzenia, Arek podszedł do starszej siostry. -Nie chcę jeszcze wracać do domu... -A gdzie chcecie iść? - Zapytała więc Ania. Po chwili głośnej dyskusji doszli do porozumienia. Spakowali więc swoje rzeczy, przebrali się i skierowali swe kroki w kolejne miejsce.
|