Państwo Candy Kaa
Nasze święta |
Pogoda |
Zasłużeni gracze |
Kwiaty/Maskotka/Flaga forum |
Team/Kontakt |
Pamiętaj, z tego forum nie można nic kopiować, tematów, postów, pomysłów itd., itp. Jeżeli zostanie coś takiego zauważone niezwłocznie zgłosimy to do odpowiednich władz serwisu pun.pl Takie zachowanie może doprowadzić nawet do usunięcia strony...
Około 16 Wiktoria i Martha zadzwoniły do drzwi. Otworzyła im Zosia.
-No siema~ - Zaczęła Wiktoria. Zbierajcie się, idziemy do waszej siostrzyczki.
Martha pomogła dzieciom ubrać się, Wiktoria natomiast poszła na górę. Ania nie mogła jeszcze wyjść ze szpitala, poprosiła więc przyjaciółkę by spakowała prezent urodzinowy dla Arka i załatwiła tort. W smakołyk zaangażowała ona już dom dziecka, który ów piekł. Sama weszła na piętro, do pokoju Ani. Rozejrzała się, zerknęła pod łóżko i wyjęła mały pakunek. Schowała go szybko do torby, zbiegła na dół i sprawdziła, czy wszyscy są ubrani. Pokiwała głową i cała gromada wyszła z domu.
Offline
Ania w końcu wróciła do domu. Jej młodsze rodzeństwo już na nią czekało. Dziewczyna weszła z przyjaciółkami do swojego pokoju i szybko rozpakowała się. Włączyła komputer i zobaczyła jedną nową wiadomość. Był to jednak zwykły spam, usunęła więc go. Dzisiaj dziewczyny miały zostać na noc, co opiekunek w domu dziecka nie zdziwiło. Wychodziły one do Ani tak często, że mogłyby tam nawet zamieszkać. Młodszym dzieciom również to nie przeszkadzało, choć często przeszkadzały siostrze wchodząc nagle do pokoju z nieznanych, banalnych powodów. Ania zaczęła uśmiechnęła się i włączyła pierwsze karaoke. Wszystkie trzy uwielbiały śpiewać z karaoke.
Offline
Wreszcie zebrała siły i przyczłapała do willi Kiry. Co z tego, że jest 20.30? Kira i tak nie śpi. Kto normalny śpi o 20.30, jeśli jest dorosły? Poza tym ona jest wampirem. Wampiry nie śpią, prawda? Ale w końcu jest neko... a koty dużo śpią.... Kolejne dziwne paradoksy przez kilka ras. Westchnęła. Nacisnęła dzwonek, postanawiając, że zapyta o to Kirę, kiedy tylko wejdzie do środka.
Offline
W drzwiach stanęła jednak nie Kira, a Ania. Otworzyła je szybko i spojrzała na Ginny, przekrzywiając głowę.
-Um... dzień dobry?
Offline
-Dzień dobry..... Ehem.... Przyszłam do twojej mamy ( jak to brzmi). - mimo, że dziwnie było nazywać Kirę ,,mamą" to użyła tego słowa. Stała zakłopotana, bo pewna była, że w progu zobaczy kogo innego.
Offline
-Em... mamy nie ma w domu. - Ania odwróciła wzrok nerwowo poprawiając krótkie włosy które ledwo zasłaniały plaster na jej szyi. Ona również była zakłopotana tą sytuacją.
Offline
-Och, to... szkoda. - nieco nerwowe zachowanie nastolatki, wprawiało ją w coraz większe zakłopotanie. -A kiedy wróci? Przyjdę kiedy będzie w domu.
Offline
-Nie mam pojęcia... nie ma jej od kilku miesięcy, więc... nie wiem, naprawdę. - Ania zaczęła nerwowo rozglądać się na boki.
Offline
-No, cóż... Dziękuję. Do widzenia. - odpowiedziała i już zamierzała odejść, kiedy pomyślała o jeszcze jednej rzeczy. -Skoro, Kiry nie ma, to rozumiem, że teraz mieszkacie sami? Radzicie sobie? Nic wam nie potrzeba? Chyba, że ktoś się wami opiekuje...
Offline
-Tak, mieszkamy sami... ale radzimy sobie całkiem nieźle. - Ania uśmiechnęła się. - Często pomagają mi też Wiktoria i Martha z domu dziecka.
Offline
-To dobrze - uśmiechnęła się do dziewczynki -W takim razie ja już pójdę. Do widzenia... znowu. - mówiąc to, odwróciła się i odeszła. Powinna wracać do domu, ale jej myśli wciąż krążyły wokół Kiry. Postanowiła pójść jeszcze gdzieś... Kroki skierowała więc do jakiegoś parku, zamiast prosto na ulicę Kolorowych Snów.
Offline
-Do widzenia. - Ania kiwnęła głową, zamknęła drzwi, weszła do salonu i opadła na kanapę, wzdychając. Marylin wskoczyła jej na kolana. Podrapała kotkę za uchem i spojrzała przez okno, obserwując odchodzącą Ginny.
Offline
Amentia nagle zapragnęła wyjść z domu. Uczyniła więc to i kierowana dziwnym przeczuciem udała się na nieznany jej teren...
Offline
W domu rozległ się głośny dźwięk dzwonka telefonu.
Offline
Ania karmiła akurat zwierzaki, gdy usłyszała telefon.
-Ech?
Podeszła do niego i podniosła słuchawkę.
-Halo?
Offline
-Dzień dobry - odezwał się w słuchawce głęboki, męski głos - czy zastałem Annę Yagami?
Ciche potwierdzenie skłoniło go do dalszego kontynuowania.
-Dzwonię w sprawie castingu na piosenkarza. Wasz zespół wyszedł najlepiej, spośród kandydatów, jednak jest pewna sprawa.... -przerwał w tym momencie - mianowicie, chodzi o to, że możemy zatrudnić tylko jedną osobę, nie więcej
Offline
Ania zawahała się.
-Ale... my jesteśmy zespołem... możemy funkcjonować jak jedna osoba, pod pseudonimami czy coś... ale czemu tylko jedna z nas może być zatrudniona, skoro wygrałyśmy wszystkie?
Offline
-No cóż, tak mówi regulamin: ,,Z tego castingu zostanie wyłoniona tylko jedna osoba na piosenkarza/rkę. Reszta będzie musiała czekać na następne castingi."
-Choć... Może byłoby jakieś wyjście...- dodał po chwili namysłu.
Offline
-Jest jakieś wyjście? Jakie? Proszę mi powiedzieć...
Offline
-No cóż, prawda jest taka, że nie mamy pieniędzy na zatrudnienie i promowanie aż trzech piosenkarek. Jedną dalibyśmy radę, ale trzy... Stroje, zakwaterowanie, bilety. Wszystkie koszty trzeba potroić. Przejdę do sedna - potrzebny wam menadżer. Może być trudno znaleźć kogoś, kto zainwestuje w was bez gwarancji, że spodobacie się publiczności. - zakończył -Znajdźcie kogoś, najlepiej, kogoś bogatego, ale chojnego (napraaaaawdę trudno będzie znaleźć kogoś takiego ), spodobajcie mu się i zróbcie karierę. Jak ktoś się znajdzie, zadzwoń to wtedy załatwimy całą papierkową robotę.
-Innego wyjścia chyba nie ma. Do widzenia. Czekam na telefon-zakończył rozmowę mężczyzna i rozłączył się. Sądził, że zdeterminowane nastolatki nie poddadzą się i osiągną cel. A jeśli nie? No cóż. Przemysł rozrywkowy w tym mieście już upada, one są jedną z tych ,,ostatnich" szans, aby go uratować.
Offline